To był normalny, pochmurny dzień w Łodzi. Nic nie zapowiadało tego, co miało nadejść. Od rana delikatnie mżyło, a niebo spowijały ciemne chmury przypominające stoki gór. Detektyw Trzon i jego partner Ostrowski siedzieli w swojej Maździe MX3 i jedli drugie śniadanie. Trzon jak zwykle konsumował jajka z grahamkami, a Ostrowski jakiś junk food. Dziś padło na pomyje z KFC. Ostrowski jak to miał w zwyczaju podczas jedzenia uświnił się cały i mlaskał. Trzon jak zwykle miał tego po dziurki w swoim owłosionym nosie i chciał mu zwrócić uwagę, ale rozproszyło go wezwanie z centrali.
- 404 do 67! 404 do 67! Zgłoś!
- Tu 67! Zgłaszam! - odpowiedział pobudzony Trzon.
- Morderstwo w śródmieściu! Adres wysyłam na komórkę! - wyszczekała centrala.
- Rodżer! Jedziemy! - odpowiedział detektyw.
- Kurwa, Ostrowski ogarnij się świnio i wrzuć koguta na dach! Jedziemy!-rzekł.
Zanim dojechali na miejsce to zaczęło padać. Trzon specjalnie zatrzymał się przy kałuży po stronie kolegi, wiedział, że ten w nią wdepnie. Trzon wysiadł pierwszy i rozejrzał się dookoła. Przybyszewskiego 66/6, to brzmi bardzo komicznie, pomyślał. Zaraz wysiadł Ostrowski i jak to bywa, wpakował się swoimi laczkami w kałużę.
- Kurrrrwa no, znowu! Zawsze to samo. - rzucił.
Schody na drugie piętro pokonali dosyć szybko i weszli do mieszkania.
- Kurrwa, jaka jatka! - rzucił Ostrowski.
- Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś do takich widoków? Cipka. - zgasił go Trzon.
Rozejrzeli się po pokoju. Stara kawalerka z wyspą po środku. Kuchnia mocno zaniedbana, wszędzie plamy. Pokój był w podobnym stanie. Stare meble, syf, brud kiła i mogiła. W kuchni leżał on, denat, Ksawery Kornik. 23 letni mężczyzna. Blondyn z wybebeszonymi jelitami. Obok leżał duży nóż kuchenny, lecz Trzona zaniepokoiło coś innego.
- Czujesz to? - rzucił.
- Tak, żelazo, głupie pytanie, wszędzie pełno krwi. - błysnął Ostrowski.
- Nie, nie to! Jest tu coś słodkiego, ale i...hmm coś ostrego! Naprawdę nie czujesz? Coś jakby czekoladowego. - powiedział Trzon.
- Nie, nic nie czuję.
- Mleczna czekolada, kawa. Jakiś alkohol, chyba rum. Coś tu jeszcze jest. Coś pikantnego. Papryczka? Ostra papryczka. - sprecyzował detektyw.
- Czekolada? Papryczka? Trzon, chyba cię popierdoliło. Jest tu tylko żelazo od krwi. - błysnął Ostry.
Technicy zaczęli opuszczać kawalerkę, co było znakiem, że mieszkanie należy już tylko do detektywów. Trzon wszedł do kuchni i ujrzał plamę jakiejś czarnej cieczy przy lodówce. Obok leżały kawałki szkła. Niuch, niuch i wszystko było jasne. Tak intensywnie pachniało to coś na podłodze. Ostrowski podszedł bliżej i też powąchał.
- No, teraz czuję. Miałeś rację. Jak na rasowego psa przystało masz wykurwisty zmysł powonienia. - wyszczerzył się Ostrowski. - Tylko co to może być, że tak intensywnie pachnie.
- Ciekawe, czy technicy wzięli próbkę do laboratorium? Z tymi tumanami to różnie bywa, trzeba będzie spróbować.
- Kurwa, chcesz tego spróbować? Pies, rasowy pies. Będziesz tak jak one pić z kałuży. Hahahahaha - parsknął Ostrowski.
- Tak, pochylę się i napiję. Kretyn!!! - Trzon nachylił się i zanurzył palec. -- O kurwa, daj wody, daj wody. - krzyknął i poleciał pod kran.
- Co? Co? Co? - zaciekawiony Ostrowski wyrzucił tylko te trzy słowa.
- Mocne, kurwa, mocne. Najpierw jest słodkie. Kawowe, tak jakby owoce tropikalne i czekolada Toblerone. Kojarzysz, nie? A zaczyna palić. Kurwa palić! Tak jakby ktoś tam wrzucił tysiąc ostrych papryczek chilli. Dosłownie ta pikantność zabija wcześniejsze smaki. To tak jak z kobietami. Takie dwie fazy. Najpierw jest słodko, a potem pikantnie. Kojarzysz o czym mówię? To, chyba piwo.
- Nie! Jestem kawalerem. - odpowiedział Ostrowski. - Ale, poczekaj, zajrzę do lodówki, może coś tam będzie.
Otworzył lodówkę. W niej znalazł tylko butelkę i serek. Pewnie student, pomyślał. Wyjął i pokazał Trzonowi.
- No to chyba jakieś jaja. Wiesz jak się nazywa? Killińskiego. -powiedział Trzon.
- Dobre piwo pod morderstwo! - spuentował Ostrowski.
Killińskiego to bardzo dobry Habanero Oatmel Stout. Najpierw delikatny, kawowo-czekoladowy a potem jest pikantna petarda. Dziwią mnie te niskie oceny na RB i komentarze w stylu "ostra papryka w płynie. Bezsensu piwko" czy "habanero, habanero dokąd zmierzamy". Kurwa, to jest piwo z hardcoreową ilością habanero. To jakie ma być? Jedyne do czego mogę się przyczepić to pojemność. Powinna być 0,33 l. Bo nawet ja miałem problemy z piciem a lubię pikantne rzeczy. I nie, po piwie odbyt nie boli.
!!!To nie jest piwo dla pizdeczek!!!
Jako soundtrack wybrałem kawałek grupy Vulture Industries, co ma żelazo w nazwie :) ! BTW nowa płyta miodzio.
Komentarze
Prześlij komentarz