- Nie, daj mi spokój. Nie lubię death metalu!!!
- No chodź. Nie bądź cipa! To tylko koncert. Odstoisz swoje, a potem wrócimy razem do domu! Dzisiaj środa, a co zazwyczaj mówisz o środzie?. No i mam już bilety, więc nie musisz wydawać kasy. - kusiła dalej Andżela.
- Środa dzień loda. Tak mówię!!! - odpowiedział jej pobudzony Max.
- Tylko ubierz się jakoś rozsądnie, żebym nie musiała się za ciebie wstydzić cipko! Masz 30 minut!
- Looozik, coś tam ogarnę.
[JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ]
- Ja pierdole...co ty żeś założył? To jest koncert metalowy, a nie filharmonia. Zdejmuj koszulę i załóż jakiś t-szirt. No i te spodnie. Dżinsy, dżinsy!!! Chuj, tych czarnych pantofli to nikt nie zauważy! - skwitowała Andżela.
- Chuj, idę się przebrać!
[PIĘĆ MINUT PÓŹNIEJ]
- No, teraz to jakoś wyglądasz. Zbieraj graty i idziemy. Przez te twoje przebieranki możemy nie zdążyć.
- Tak, jak zwykle...moja wina. - zamruczał pod nosem Max. - A jak nazywa się t grupa na której koncert idziemy?
- BELFEGOR - krzyknęła Andżi.
- Rafał, popilnuj jej, ja jeszcze skoczę sprawdzić czy rower stoi i zaraz wracam. Zawsze w takich momentach chce mi się sikać. - powiedział Max
- Looooz, leć, rzucę na nią okiem. - wykrzyczał Rafał
Max zaczął się przeciskać przez napierający tłum. Każda minuta stresu coraz bardziej potęgował w nim chęć siknięcia. Sprawnie pokonał tłum i wszedł do tunelu prowadzącego na korytarz. W tle usłyszał ciężkie gitarowe blastowanie otwierające koncert. Pomyślał...udało sięi nie muszę tam sterczeć. Zaszyję się gdzieś i odczekam 40 minut, i wrócę z powrotem. Gdy tak zwiedzał korytarze spodka zauważył jakiś cień który poruszał się za nim. Obejrzał się przez lewe ramię, ale nic nie zobaczył. Nagle, poczuł jakieś uderzenie w tył głowy, a jego oczy zaczęły się robić ciężkie. Obudził się po kilku minutach, ale nie był w stanie się ruszyć. Gdy spojrzał w dół, zobaczył, że jest związany i siedzi w fotelu na kółkach. Obok tańczyło dwóch mężczyzn. Nagle jeden splunął na Maxa jakąś gęstą cieczą.
- Pojebało cię! Co to jest. Jakiś sok z czarnej porzeczki?
- Piwo! Nie, wiesz co to piwo? To spróbuj jeszcze raz!!! - wyszeptał Maxowi do ucha jeden ze sprawców, po czym wlał mu resztę piwa do ust.
Max rzadko kiedy pił piwo. Był z niego bardziej winiarz niż piwosz. Mimo, że była to chwila grozy to smakował mu ten trunek. Na początku słodki, czekoladowy coś jak czekolada Toblerone, rodzynkowy a potem smak przechodził w porzeczkową kwaskowatość. Było pełne, sycące i lekko winne. Spojrzał w dół i zobaczył, że pod krzesłem była ciemnobrązowa plama. Lekko, odbijało się światło. Maxowi tak posmakował trunek, że aż zwariował. Alkoholu nie było w smaku.
-Jeszcze kurwiszony, jeszcze mi dajcie! Dajcie! - wykrzyczał
- A masz kurwo! - kolejna porcja piwa wylądowała na jego głowie
- Kurwa, co to było? Kurwa co się stało? To nie byłem ja? To był jakiś potwór? - recytował pod nosem litanię pytań
Doszedł do płyty i powoli zaczął wchodzić w tłum ludzi. Było ciemno i nikt nie był w stanie zauważyć krwi oraz poplamionej koszulki. Gdy podchodził do Andżeli i Rafała, poczuł jak na jego głowie ląduje ciepła i lepka substancja. To wokalista zespołu latał po scenie i rozlewał na fanów wiadra świńskiej krwi, jak to miał w zwyczaju przed zagraniem utworu "In Blood".
- Bloody Belfegor! Bloody Belfegor! Bloody Belfegor! - wymawiał te słowa głośniej i głośniej, aż zaczął je krzyczeć cały tłum znajdujący się w Spodku.
Bloody Belfegor to jest piwo wielowymiarowe i dające wielką przyjemność z jego picia. Słodkie, pełne, sycące i kwaśne. Korzenna czekolada z czarną porzeczką. Bardzo mi smakowało i mam nadzieję, że będzie wychodzić cyklicznie.
Jako soundtrack jeden i niepowtarzalny Belphegor i ich "In Blood".
Komentarze
Prześlij komentarz